Rolnicy protestują
Rolnicy z całej Polski kontynuują protest przeciwko unijnej polityce rolnej, która – jak mówią – godzi nie tylko w ich interesy, ale we wszystkich Polaków, którzy prędzej czy później odczują skutki niekorzystnych decyzji decydentów. – To sprzeciw w interesie nas wszystkich, bo działania, które są podejmowane, szkodzą wszystkim Polakom! – mówią oburzeni naszej gazecie.
Protesty dotyczą przede wszystkim napływu produktów rolnych z Ukrainy oraz z innych krajów spoza Unii Europejskiej, co godzi w interesy polskich rolników. Ale nie tylko. Niezadowoleni są także gospodarze zza naszej zachodniej granicy i coraz głośniej to wyrażają. – Wobec nas wiele się wymaga. Mamy liczne ograniczenia chociażby w stosowaniu nawozów, środków ochrony roślin czy produkcji. Mamy restrykcyjne wytyczne unijne, których musimy bezwzględnie przestrzegać. Powoduje to, że koszty w Polsce są wysokie, ale dzięki temu żywność jest też zdrowsza, spełnia wymogi odgórne, jest kontrolowana, przebadana – tłumaczą naszej gazecie Grzegorz Świątkowski i Piotr Bryk, gospodarze z terenu gminy Strzelce Krajeńskie. – Tymczasem rolnicy z Ukrainy czy krajów Ameryki Łacińskiej nie muszą spełniać tych wyśrubowanych wytycznych. I sprzedają do nas produkty rolne na potęgę, za niższą cenę, ale też jakościowo dużo gorsze, bo nie przebadane tak jak nasze. Polskie zboże zalega w spichlerzach gospodarzy, a obce jest przetwarzane – dodają. Rolnicy podają, że na np. na Ukrainie nie ma zakazu stosowania niektórych środków, które w Polsce od dawna są zabronione. Przykładem niech będzie sytuacja z lutego tego roku, gdy na granicy z Ukrainą cofnięto skrzynie z suszonymi jabłkami, które zawierały zakazane w UE środki ochrony roślin. W jabłkach wykryta bowiem została bifentryna zabroniona na terenie UE od 2009 roku oraz chloropiryfos niedozwolony od 2020 roku. Produkty oparte na wymienionych substancjach są jednak nadal powszechnie stosowane na Ukrainie czy w Turcji. – I czy to jest sprawiedliwe? Czy tak powinno być, że od nas się wymaga i kontroluje, a z Ukrainy przywozi produkty rolne zawierające zakazane substancje? A potem sprzedaje za niską cenę, bo koszt wytworzenia był dla Ukraińca niższy niż jest teraz dla nas, przy tych wszystkich obostrzeniach – pyta retorycznie Piotr Bryk.
Rolnicy skarżą się, że ceny zboża są aktualnie najniższe od 20 lat. – Cena pszenicy na dziś to 700 zł za tonę, jęczmienia 600 zł, żyta 500, rzepak jest w granicy 1700. My takie ceny mieliśmy 20 lat temu. Ściana wschodnia ma te ceny niższe jeszcze o 100 zł – podaje Grzegorz Świątkowski.
Niskie ceny dla rolników to także niższe finanse gminy. Dlatego, że podatek rolny oblicza się według średniej ceny skupu żyta za 11 kwartałów poprzedzających dany rok podatkowy. Jeśli ceny te będą niewysokie, to podatki także, a to oznacza mniejsze wpływy do gminnej kasy. A tym samym mniej pieniędzy na inwestycje np. w drogownictwo.
Problemem dla rolników jest też odbiór płodów. Jak informują gospodarze z naszej gminy, firmy nie chcą skupować zboża. Magazyny są pełne tanich płodów zza wschodniej granicy, a oferowane ceny tak niskie, że rolnicy notują wyłącznie straty. Koszty produkcji są bowiem bardzo wysokie: podrożało m.in. paliwo, nawozy. Są gospodarstwa, gdzie rolnicy muszą żyć z oszczędności. Wielu ma kredyty. – Ja mam samych odsetek za traktor 3000 zł. Z czegoś trzeba to spłacać. Owszem, ktoś powie – po co braliśmy te kredyty? Już słyszymy złośliwości, że rolnicy jeżdżą wypasionymi traktorami. Ale przecież każdy chce sobie pracę ułatwić, usprawnić i przyspieszyć. Biura kupują sobie nowsze urządzenia, urzędy inwestują, by praca była lepsza i szybsza. Dlaczego więc my mamy jeździć starym sprzętem, gdzie w kabinie wiosną nagrzewało się do 40 stopni? – pyta Piotr Bryk.
Napływ produktów rolnych spoza Unii to nie jedyna bolączka rolników. Zwracają też uwagę na Zielony Ład, czyli inicjatywę UE, która ma w zamyśle przeprowadzić transformację gospodarki na nowoczesną, zasobooszczędną i konkurencyjną. Do 2050 roku planuje się bowiem osiągnięcie zerowego poziomu emisji gazów cieplarnianych. Rolników oburzyła m.in. konieczność ugorowania ziemi. Unia chciała, by spod użytkowania było wyjęte nawet 10% ziemi, po protestach sugerują już 4%. Ponadto Komisja Europejska chce ograniczyć stosowanie nawozów azotowych. Cel, jaki stawia przed gospodarstwami, to zmniejszenie zużycia nawozów mineralnych o 20% do 2030 r. Rolnicy mówią, że to zbyt radykalne cięcie, które doprowadzi do spadku efektywności rolnictwa. A jednoczesne zmniejszanie produkcji zwierzęcej (ma walczyć z produkcją CO2), utrudni pozyskiwanie nawozów naturalnych, których ceny mocno pójdą w górę. Sporo kontrowersji budzi też oczekiwanie UE co do popularyzacji upraw ekologicznych. Komisja Europejska chciałaby, aby do 2030 r. co najmniej 25% gruntów rolnych w Unii stanowiło właśnie rolnictwo ekologiczne. Te i inne pomysły UE nie podobają się naszym rolnikom. – Landy niemieckie też już się buntują. Zdają sobie sprawę, że to są bardzo niekorzystne dla rolnictwa procesy – tłumaczą nasi gospodarze.
Aby podkreślić swoje niezadowolenie, rolnicy zorganizowali kilka protestów. Największe odbywają się na wschodniej granicy i przy wyjeździe w stronę Świecka. Tam również pojechali nasi rolnicy. – Byłem na granicy z Ukrainą, rozmawiałem z tamtejszymi mieszkańcami i co się okazuje – oni już zdają sobie sprawę z tego, w jak niekorzystnym położeniu jest nasze krajowe rolnictwo. Ludzie w sklepach szukają produktów z oznaczeniem, że zostały wyprodukowane w Polsce. Jeśli widzą, że jednak nie, odkładają na półkę. Tak powinniśmy wszyscy robić. Wspierać naszych w codziennych zakupach. Bo inaczej zostaniemy totalnie zalani żywnością spoza Unii, która nie jest tak dobra jakościowo i zdrowa jak nasza, polska – mówi Piotr Bryk. W niedzielę 25 i poniedziałek 26 lutego rolnicy z naszego powiatu byli też na wjeździe do Świecka. – Spędziliśmy tam noc. Protest miał potrwać dłużej, ale był duży sprzeciw tamtejszych firm, które w obawie, że produkcja stanie, zaczęły grozić pozwami. Dziękujemy wszystkim, którzy rozumieją nasz protest, wspierają go, dziękujemy włodarzom, policji, a mieszkańców, którym przysporzyło to problemów, przepraszamy – podsumowuje Grzegorz Świątkowski.
Rt