Trzeba w życiu nieco wyhamować
Przez 23 lata Jerzy Jażdżewski prowadził „Łamy Zwierzyneckie”. Odchodzi, bo uważa, że nadszedł właściwy moment. – Chcę mieć więcej czasu dla najbliższych – mówi nam były już redaktor prowadzący.
Jak został Pan dziennikarzem?
Jerzy Jażdżewski: – Ziemia Strzelecka istnieje od 1992 roku. Wtedy grupa strzeleckich zapaleńców wpadła na pomysł, by taką gazetę gminną wydawać. Ponieważ nie bardzo było wiadomo jak to robić, zaproponowano prowadzenie jej zawodowemu dziennikarzowi Wiesławowi Antoszowi. W czerwcu 1992 roku ukazał się pierwszy numer „Ziemi Strzeleckiej”. Mam frajdę, bo w tym pierwszym numerze ukazał się mój tekst o środowisku geograficznym gminy Strzelce Krajeńskie.
Jak Pan dowiedział się, że taka gazeta będzie się ukazywała?
– W tej grupie zapaleńców, o której wspomniałem wcześniej, był mój dyrektor, pan Jan Sagan i on mi zaproponował bym w wolnych chwilach pisał. A ponieważ jestem przyrodnikiem z wykształcenia, stąd temat pierwszego artykułu. Z gazetą współpracowałem jednak bardzo krótko, bo w tym czasie byłem wicedyrektorem szkoły, pracowałem w GOK-u w Zwierzynie i nie miałem czasu się tym zajmować.
W Domu Kultury w Zwierzynie pracował pan Sławomir Jutkiewicz, prowadził księgarnię. Razem z ówczesną dyrektor GOK, panią Teresą Ostałowską pomyśleliśmy o tym, aby wydawać lokalną gazetę. Wyszło kilka numerów „Echa Zwierzyna”, gazetki robionej na kserokopiarce. A potem wymyśliliśmy, by powstała gazeta gminna. Jednak ówczesny wójt, nieżyjący już Ryszard Śliwiński, nie zgodził się. Ale po dwóch latach, redaktor naczelny „Ziemi Strzeleckiej” Jerzy Fisiak, namówił go, by powstała wkładka do gazety mówiąca o naszej gminie, a mnie – skoro chciałem wydawać takie pismo – zaproponowano, bym się tym zajął. To było w połowie maja 1997 roku. Wkładka miała być jednostronicowa.
Trochę mało.
– Też tak uważałem. Po spotkaniu w Urzędzie Gminy stanęło na tym, że będą to dwie strony. Na przygotowanie pierwszego numeru miałem około tygodnia. Zaprosiłem do współpracy mieszkańców gminy z największych miejscowości. W Gościmcu była to pani Lukrecja Piórkowska, z Górecka Marek Szeligiewicz, a z Górek Noteckich Mirosław Gniewczyński. W pierwszym numerze ukazał się duży wywiad z wójtem,a każdy z nas jeszcze coś drobnego napisał.
Jakie poruszaliście tematy?
– Generalnie traktowaliśmy to jako kronikę gminy, opisywaliśmy wydarzenia, ludzi, imprezy, spotkania, jubileusze. Nie było na początku informacji z posiedzeń rady gminy, ale raczej z urzędu. Ponieważ tematów często było zbyt dużo, za zgodą ówczesnych władz, po mniej więcej dwóch latach poszerzyliśmy gazetę do trzech stron.
Na początku były cztery osoby, ale w końcu pozostał Pan sam…
– Tak, większość tekstów pisałem sam, dostawałem też materiały z biblioteki i GOK-u, czasem od nauczycieli. Zawsze priorytetem były jednak informacje z Urzędu Gminy.
Jaki był początkowy nakład „Łamów Zwierzyneckich”?
– Pierwszy numer w gminie Zwierzyn sprzedaliśmy w 80 egzemplarzach. Rekord to było 320, chyba w 2007 roku. W tej chwili mamy stałą umowę i liczba gazet jest określona – 230.
A jak powstawała gazeta?
– Na początku artykuły pisaliśmy ręcznie, na papierze kancelaryjnym. Na każdej kartce był osobny temat. To był dla mnie kłopot, bo piszę niezbyt wyraźnie. Potem trzeba było te teksty zawieźć do redakcji. Zajmujący się przez wiele lat składem, nieżyjący od kilku miesięcy pan Alfred Grzesiak, przepisywał to wszystko na komputerze. To było zwykle w niedzielę. W poniedziałek, ponieważ nie było jeszcze aparatów cyfrowych, zawoziło się do fotografa filmy do wywołania. Po południu zdjęcia były odbierane i dokładało się je do materiałów. Skład był już wtedy komputerowy. Redakcja mieściła się wówczas na trzecim piętrze w Urzędzie Miasta w Strzelcach. Co dwa tygodnie we wtorki po południu spotykaliśmy się i decydowaliśmy co puszczamy do druku i w jakiej kolejności.
Na początku przygotowanie i kolportaż jednego numeru zajmowało około 20 godzin. Teraz, dzięki mailom czy aparatom cyfrowym dużo mniej.
A z długopisu przeszliście na maszynę do pisania?
– Nie. Od razu na komputer. Dorobiłem się wtedy używanego komputera. Ale napisane materiały trzeba było dalej zawozić do redakcji w postaci pliku na dyskietce.
A odbiór gazety jaki był w gminie?
– Różny. Czasem wydawało mi się, że numer jest bardzo ciekawy, a ludzie to inaczej oceniali a czasem odwrotnie. Ale przez pewien czas, kiedy można było zamieszczać kronikę Urzędu Stanu Cywilnego, to przynajmniej 80 procent Czytelników zaczynało lekturę od tej właśnie rubryki. Teraz, ze względu na RODO, już nie można publikować informacji o ślubach czy narodzinach. Zawsze w mediach dobrze się czytały wiadomości wędkarskie, bo wędkarze to duża grupa w Zwierzynie, dobrze zorganizowana. Od czasu kiedy jesteśmy w Unii Europejskiej dajemy też plakaty a później informacje z imprez dofinansowanych z UE. Obowiązkowe są logotypy. To wymóg, aby instytucja organizująca jakieś wydarzenie mogła rozliczyć projekt i otrzymać często niemałe pieniądze.
Czy zdarzały się uwagi do zawartości gazety?
– Oczywiście. Zdarzało mi się publikować czasem więcej informacji z wydarzeń kościelnych i były uwagi, że to przecież jest gazeta gminna, a nie kościelna. Ale zdecydowanie więcej było słów miłych. Kiedyś od jednego z mieszkańców Gościmca usłyszałem, że lubi czytać „Łamy”, bo tam zawsze wszystkie informacje są prawdziwe.
A uśmiałeś się kiedyś ze swojej pracy?
– Zdarzało mi się kilka razy pisać sprostowania. Na przykład kiedy pisałem o podatkach lokalnych. Ta informacja do jednego z numerów nie weszła, więc wysłałem dwa tygodnie później jeszcze raz, ale pomyliłem się i wysłałem te z poprzedniego roku. Więc w następnym numerze musiałem dać jeszcze raz, już poprawione. Zdarzyło mi się raz w życiu wysłać dwa razy z rzędu ten sam artykuł. Ukazał się w dwóch kolejnych numerach. Wpadką było zamieszczenie zdjęcia z imprezy w Górkach Noteckich. Zdjęcie przedstawiało czterech ważnych oficjeli z kieliszkami w ręku. Problem w tym, że fotografia przez pomyłkę została doklejona do informacji o początku roku szkolnego… Zdarzyło się też kiedyś, że pisząc w kronice USC o jubileuszu pożycia małżeńskiego przejęzyczyłem się i zamiast słowa „pożycia” wpisałem „współżycia”. Na szczęście korektorka zauważyła mój lapsus i błąd poprawiła. W redakcji trochę się ze mnie naśmiewali.
Ciężka to była praca?
– Dziennikarstwo to świetne zajęcie, ale wymaga całkowitej dyspozycyjności. Tu nie może być mowy o żadnej chorobie, braku czasu, czy urlopie. Gazeta musi się ukazać i kropka.
A dlaczego rezygnujesz z „Łamów Zwierzyneckich”?
– Brakuje mi czasu. Jestem coraz starszy i trzeba już trochę w życiu wyhamować, w wolnych chwilach nadrobić coraz większe zaległości w czytaniu książek i mieć wreszcie więcej czasu dla najbliższych. Do tej pory na przykład wyjazd w czasie urlopu trzeba było planować między wydaniami gazety. W życiu zawodowym chciałbym się skupić tylko na szkole i przedszkolu, gdzie pracy administracyjnej jest coraz więcej, a od nowego roku dojdzie jeszcze żłobek. Mam więc sporo obowiązków, ale ja bardzo lubię swoją pracę. Z myślą o rezygnacji biłem się już od dość dawna, a ostateczną decyzję podjąłem w grudniu. Czekałem tylko na następcę.
Rozmawiał Jacek Łuczak, Ziemia Strzelecka, Łamy Zwierzyneckie z 21 maja 2020 r.
Urodził się w 1964 roku. Szkołę podstawową ukończył w Zwierzynie, a liceum w Strzelcach. Jest z wykształcenia geografem, w 1988 r. ukończył Wydział Nauk Geograficznych i Geologicznych UAM w Poznaniu. Odbył też podyplomowe studia z zarządzania oświatą oraz z historii i fizyki. Był wicedyrektorem w SP 4 w Strzelcach, a od 14 lat jest dyrektorem Zespołu Placówek Oświatowych w Zwierzynie. Przez rok szefował też szkole w Gościmcu. Pracował też w GOK-u. Dwie kadencje był radnym gminnym, a w latach 1998-2002 pełnił funkcję przewodniczącego rady gminy. Był też radnym powiatowym. Od wielu lat udziela się społecznie. Jego pasją są podróże. Pamiątek przywozi niewiele, za to kolekcjonuje zdjęcia i wspomnienia.