Wywiad z Janem Prokopem
Wywiad z Janem Prokopem – odznaczonym Srebrnym Krzyżem Zasługi od prezydenta RP, laureatem plebiscytu czytelników na „Człowieka 60-lecia strzeleckiej kultury”, założycielem ZTL Krajna, propagatorem kultury ludowej, twórcą „prokopek”, reżyserem przedstawień o charakterze ludowym.
Jak się czuje człowiek odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi i pierwszym miejscem w Plebiscycie czytelników „Ziemi Strzeleckiej” na Człowieka 60-lecia strzeleckiej kultury”?
Otrzymałem przemiłe, przebogate podziękowania i nawet słowa zachwytu z muzeum narodowego w Szereniawie i w Poznaniu. Wiele osób do mnie dzwoniło i gratulowało, ludzie, którzy byli dla mnie przyjaźni. Jestem bardzo szczęśliwy i cieszę się, że ludzie o mnie nie zapomnieli. Szczególne podziękowania należą się dla Krajny. Ze łzami w oczach odbierałem Srebrny Krzyż Zasługi. Codziennie muszę patrzeć na niego, całuję go i odkładam.
Co wspomina Pan najmilej ze swojej bogatej działalności kulturalnej?
Najmilsze było otwarcie domu kultury, które stanowiło zaskoczenie dla całego społeczeństwa. Dla nas niosło to dużo pracy i wiele obowiązków, zwłaszcza organizacyjnych. W baszcie mieściły się trzy pomieszczenia. W jednym z nich na dole w sali odbywały się wieczory taneczne, próby zespołów, które już się organizowały i wówczas wtedy powstała Krajna. Zespół, który jako jedyny występował na dawnym stadionie dziesięciolecia w Warszawie. Było tam 2 tysiące par. To był kolos, przez 2 tygodnie ćwiczyliśmy na różnych stadionach, m.in. na Bielanach. Generalna próba była w sobotę, a w niedzielę koncert dożynkowy. Pod koniec koncertu idziemy, maszerujemy, był finał z dekoracją i kwiatami, a nagle słyszymy z trybun „Brawo, Strzelce”. To było bardzo przyjemne.
Świetnym narybkiem i sensacją w domu kultury był telewizor marki belweder z małym ekranikiem wielkości kartki papieru formatu A4. Odbierał programy tylko w języku niemieckim, bo my nie mieliśmy anteny. Zbawieniem dla nas było oddanie anteny w Jemiołowie, dzięki której odbieraliśmy polskie programy. Przychodziły tłumy ludzi, których mała salka nie była w stanie pomieścić.
Mile wspominam także Lubuskie Towarzystwo Kultury, które pomagało nam poprzez przysyłanie do nas pisarzy i prelegentów wysokiej klasy, na których było zapotrzebowanie. Organizowaliśmy w domu kultury różne wystawy. Swoją plastyczną mieli m.in. pan Komornicki i Bidner oraz pani Kosińska. Prowadzone były pokazy kosmetyczne. Sprowadzona z Gorzowa pani Rasak prowadziła pokazy na mieszkankach Strzelec. Mieliśmy tłumy, gdyż to była ciekawostka, coś czego wcześniej nie było. Dom kultury zajmował się teatrem objazdowym. Przepiękna rzecz. Powstawał w tym czasie teatr w Gorzowie. Do nas przyjeżdżali aktorzy m.in. z Poznania z klasyką: „Śluby panieńskie”, „Zemsta”. Imprez takich było bardzo dużo.
Czy według Pana strzelecka kultura ma się teraz dobrze?
Tak, ma się dobrze. Jest na bardzo dobrym poziomie. Chciałbym, aby tylko zmieniła się mentalność ludzi. Aby do domu kultury chodzili nie tylko na imprezy. Brakuje także teatru, muzeum i poszanowania tradycji.
Na zakończenie naszej rozmowy – jak się panu podobała gala 60-lecia Strzeleckiej Kultury?
Impreza piękna. Dla nas, dla bohaterów widowiska, to było coś niesamowitego. Dla mnie osobiście wielkie przeżycie. Po 86 latach otrzymałem Srebrny Krzyż, byłem cztery razy wyróżniony. Zostałem mile przyjęty przez publiczność. Czułem tę atmosferę bliskości, mojej bliskości z widzami. Z tymi, którzy przyszli na tę imprezę i którzy mnie doceniają. a nie wszyscy mnie doceniali, byli tacy, co zapomnieli. Organizacyjnie pięknie, gratulacje dla tych, którzy włożyli dużo serca i pracy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Joanna Czerwińska, Ziemia Strzelecka 23/2019