Pasja przede wszystkim – wywiad z pomysłodawcą Ligi Amatorskiej
Strzelecka Liga Amatorska – to futbol, w który grać może każdy. Tu łączy przede wszystkim wspólna pasja do piłki i chęć sportowego wyżycia. Ważna jest też motywacja i upór, resztę weryfikuje boisko. Pomysłodawca i organizator Strzeleckiej Ligi Andrzej Bajko opowiedział nam o kulisach tych rozgrywek.
W styczniu zakończyły się rozgrywki II edycji Strzeleckiej Ligi Amatorów w piłce nożnej, jak pan ocenia edycję 2018/2019?
AB. Jestem bardzo zadowolony z przebiegu ligi. Po raz pierwszy w takiej formie zrealizowałem rozgrywki piłkarskie w naszym mieście. Wspólnie z przedstawicielami drużyn uczestniczących w rozgrywkach ustaliliśmy, że rywalizacja sportowa będzie odbywać się na boisku szkolnym oraz na sali. W mojej ocenie taka forma rozgrywek sprawdziła się. Przez 6 miesięcy w każdy piątek zawodnicy mogli rywalizować na boisku i parkiecie o jak najlepszy wynik sportowy. Dla mnie ważniejszym od wyniku sportowego była integracja środowiska. Poznaliśmy się nawzajem i jak widziałem – nawiązało się podczas tych rozgrywek wiele znajomości i przyjaźni.
Czy III edycja jest w planach?
AB. Trudno już teraz mówić o szczegółach kolejnej edycji Ligi. Jestem otwarty na propozycje i jeśli będzie wola drużyn, abyśmy kontynuowali taką samą formę rozgrywek, to ją powtórzymy. Być może będą inne propozycje, które oczywiście rozważymy. Grać na pewno będziemy, bo już kilka zespołów zadeklarowało swój udział. Może uda nam się zaprosić drużyny z sąsiednich gmin, powiatów? W trakcie ligi tradycyjnie będziemy rozgrywali noworoczny turniej o puchar burmistrza. Zobaczymy. Teraz odpoczywamy od piłkarskich zmagań, ale już myślę o przyszłorocznych rozgrywkach.
W sumie zagrało 8 drużyn, czy trudno było stworzyć tak pokaźną ligę? Osoby grające zajmują się różnymi dziedzinami, mają rodziny i codziennie obowiązki, jak udaje im się to pogodzić, życie prywatne i zawodowe z piłkarską pasją?
AB. Początkowo było 9 zespołów, lecz po kilku spotkaniach drużyna Policji wycofała się z rozgrywek. Ideą Ligi jest, aby jak najwięcej osób w aktywny sposób spędzało swój czas wolny. W rozmowach z zawodnikami dowiedziałem się, że czasami musieli zwalniać się z pracy, przestawiać zmiany, czy, w początkowej fazie rozgrywek, przekonywać żony, że idą na mecz, a nie na „koleżeńskie” spotkanie. Wielu z zawodników na swoje spotkania przychodziło z żonami, sympatiami, partnerkami, dziećmi. Zależało mi na tym, aby wszyscy obecni na lidze czuli się dobrze, obojętnie czy grają, czy dopingują swoich najbliższych. Widać było w niektórych drużynach, że gra w piłkę nożną jest ich pasją. Piłka nożna budzi ogromne pozytywne emocje.
Jak dużym zainteresowaniem cieszą się rozgrywane turnieje? Czy mają swoich stałych kibiców ?
AB. Zainteresowanie rozgrywkami było duże, zarówno podczas gry na boisku szkolnym, jak i na sali. Było wielu stałych kibiców, znających się na futbolu. Każda drużyna miała swoich fanów, żywiołowo dopingujących swoich zawodników. Nie ukrywam, że również ze mną kibice rozmawiali, kontaktowali się, wyrażając swoje opinie, uwagi, dając dobre rady. Często również kontaktowaliśmy się przez media społecznościowe. Fajnie jest wiedzieć, że ludzie doceniają, to co się dla nich robi. Były także czasem krytyczne uwagi, ale dyskutowaliśmy i nikt na nikogo się nie obrażał. Szukaliśmy rozwiązania problemu i to się udawało.
Jak pan ocenia zaangażowanie uczestników? Skupiają się bardziej na dobrej zabawie, czy jednak na rywalizacji, a może na propagowaniu zdrowego stylu życia?
AB. Jak zawsze, na początku turnieju, wszyscy mówili o dobrej zabawie, miłym spędzeniu czasu wolnego na sportowo. Boisko wszystko weryfikowało, oprócz dobrej zabawy była także ostra rywalizacja. Mężczyźni mają w naturze rywalizację i ten turniej dawał nam tę możliwość. Ważne, że podczas spotkań nie było żadnej kontuzji czy złośliwości, tylko ostra prowadzona w zdecydowanej przewadze zgodna z przepisami gra.
Czy podczas tych dwóch edycji jest jakiś moment, który szczególnie zapadł panu w pamięci?
AB. Zawsze doceniam i propaguję sportowe zachowanie podczas rywalizacji. Było kilka sytuacji, które zapadły mi w pamięci między innymi : pomoc rywalowi przy kontuzji, gratulacje zwycięzcom pomimo przegranej, czy, co najbardziej sobie cenię, przyznanie się do błędów, mimo że sędzia ich nie widział. Takie postawy zasługują na pochwałę. Pamiętam, jak w jednym z meczów „na styku”, zasłonięty sędzia nie zauważył zagrania piłki ręką w polu karnym. Winowajca sam przyznał się do błędu i po rzucie karnym jego drużyna straciła bramkę. Takie działania pokazują, że nie za wszelką cenę liczy się zwycięstwo. W naszych działaniach słowa barona Pierre de Coubertin – „udział a nie zwycięstwo jest najważniejsze” są jak najbardziej na czasie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka Lech, Ziemia Strzelecka 3/2019
fot. Strzelecka Liga Amatorska