Wieloletnie dyrektorki odeszły na emeryturę
Dwie miejskie placówki oświatowe pożegnały swoje dyrektorki. Po 20 latach pracy na stanowisku dyrektora Przedszkola nr 2 na emeryturę odeszła Agata Widła, natomiast Teresa Karolczuk jako dyrektor Przedszkola nr 1 funkcję tę pełniła prawie 40 lat. Zapytaliśmy, jak panie będą wspominać te lata pracy w przedszkolu i za czym będą najbardziej tęsknić.
Agata Widła: Pracę będę wspominała bardzo miło, ze wzruszeniem i nostalgią. Jeżeli całe dorosłe życie zawodowe związane jest z jedną placówką, to jedni mówią, że to „patologia”, a drudzy, że to „moje dziecko”. Wiem, że może to głęboko nieprofesjonalne podejście, ale tak czuję. W roku 1988 rozpoczęłam pracę jako nauczyciel. Wszyscy razem ciężko pracowaliśmy, aby przedszkole rozpoczęło swoją działalność. Z lekkim opóźnieniem, ale udało się to zrealizować. 31 grudnia 2004 roku zostałam dyrektorem i ta przygoda trwała do 29 lipca 2024 roku. Tak się złożyło, że miałam szczęście do ludzi. W ostatnim czasie czerpałam dużo radości, ze szczyptą szaleństwa, od moich młodszych koleżanek (filmiki, spotkania, rozmowy, szkolenia). Czasami w pracy też trzeba ” wyluzować”. Praca w przedszkolu uczy kreatywności, radości i pokory. Będzie mi brakować licznych relacji społecznych: z dziećmi, rodzicami, a przede wszystkim ze współpracownikami.
Teresa Karolczuk: Decyzję o przejściu na emeryturę podjęłam po 41 latach bardzo satysfakcjonującej pracy, z tego 33 lata w Przedszkolu Samorządowym nr 1. Pracę na pewno będę wspominać z dużym sentymentem. Dziś jeszcze trudno mi myśleć o pracy w czasie przeszłym dokonanym. Zapewne będą to wspomnienia dotyczące ludzi, bo to relacje budują nasze emocje. Dobre wspomnienia dotyczą budowania zespołu, który latami współtworzyłam. Ważne miejsce zajmują dzieci, rodzice i ich rozwiązane problemy, budowane latami tradycje placówki, udane koncerty, sukcesy naszych przedszkolaków. Z pewnością będę tęsknić za gwarem bawiących się na placu zabaw dzieci, za radością codziennych powitań i uścisków, opowiedzianymi nieporadnie ważnymi tajemnicacami. Za codzienną rozmową z nauczycielkami o sprawach ważnych, czyli zawsze o dzieciach. Miałam okazję pracować z bardzo twórczą i wymagająca kadrą, prezentująca dobre przygotowanie zawodowe, empatię, dużo dystansu do siebie oraz poczucie humoru.
A co było dla pań najtrudniejsze?
Agata Widła: Ciągle zmieniające się prawo, zwiększenie obowiązków, technologia informatyczna. Trzeba przypomnieć, że rok 1988 to fioletowa kartka i maszyna do pisania. Trudne były również zaskakujące wydarzenia, z którymi przyszło się nam zmierzyć – covid oraz wojna w Ukrainie. Jednak zawsze najtrudniejsze są straty osobowe – śmierć dziecka, które ginie w wypadkunw drodze do przedszkola oraz śmierć nauczycielek – przyjaciółek. To nam uświadamia, że nic nie jest dane na zawsze.
Teresa Karolczuk: Najtrudniejsze było poczucie odpowiedzialności za życie, zdrowie i bezpieczeństwo dzieci. Sytuacje, w których występowały poważne zagrożenia wspominam jako najbardziej traumatyczne. Nie było ich wiele, ale zdarzyły się, że musiałyśmy dosłownie ratować życie dziecka. Na szczęście wszyscy zdali wtedy egzamin z odpowiedzialności. Bardzo przydały się szkolenia z pierwszej pomocy.
Jak zmieniła się praca nauczyciela przedszkola na przestrzeni lat?
Agata Widła: Zmian jest bardzo dużo. Głównie odnoszą się do polepszenia warunków bytowych, wyposażenia placówki, wsparcia nauczycieli, dostępu do wiedzy, szkoleń, dostrzeżenia roli wychowania przedszkolnego w minimalizowaniu różnic środowiskowych. Drugą zmianą jest pomoc psychologiczno – pedagogiczna mająca za zadanie na terenie przedszkola wspomóc dzieci z trudnościami i dzieci zdolne oraz realizacja zaleceń wynikających z orzeczeń potrzeby objęcia dziecka specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Staraliśmy się budować atmosferę przyjazną, radosną, sprzyjającą rozwojowi dzieci. Bo wszystkim nam powinno na tym zależeć. Odwróciłabym pytanie, co się nie zmieniło? Potrzeby małych dzieci: miłości obojga rodziców, bezpieczeństwa, akceptacji i czasu. Zmorą współczesności jest brak czasu dla własnych dzieci. A takie cztero, pięcio i sześciolatki tak dużo czują, wiedzą, potrafią i mają potrzebę być wysłuchanym. Czekam jeszcze na jedną zmianę, aby zawód nauczyciela był znowu szanowany. A może wszyscy powinniśmy uczyć się szacunku i życzliwości wobec siebie?
Teresa Karolczuk: Przedszkole to żywy organizm, reagujący na zmiany, potrzeby dzieci i oczekiwania rodziców. Czasami dochodziły różnie oceniane reformy. Dziecko zyskiwało mocną podmiotowość. Zmienia się kanon wartości wychowawczych i wymagań edukacyjnych. Z jednej strony robimy wszystko dla indywidualnego rozwoju dziecka, z drugiej wciskamy je w gorset zawyżonych często oczekiwań dorosłych. Nauczycielki przedszkola musiały nauczyć się zachowywać balans pomiędzy tendencjami i oczekiwaniami do niczym nieograniczanej przestrzeni do swobodnej ekspresji, a koniecznością przygotowania dziecka do funkcjonowania w społeczeństwie, gdzie rządzą zasady, reguły i ograniczenia. Od nauczycielek oczekuje się, że będzie w stanie rozpoznać i właściwie zareagować na coraz częściej występujące wszelkie problemy rozwojowe. Dzisiejszy nauczyciel przedszkola rozwija się, co sprzyja zwalczaniu krzywdzących stereotypów. Przedszkolanka to często jeszcze dla niektórych brzmi jak inwektywa. Przez całe swoje życie zawodowe starałam się zmienić ten stereotyp.
AL
Teresa Karolczuk i Agata Widła z dyrektor Samorządowego Centrum Obsługi Placówek Oświatowych Moniką Sikorą