POKAŻ MI SWOJĄ DRUGĄ LINIE, A POWIEM CI JAKI MASZ ZESPÓŁ
Na koniec rundy piłkarskiej „A” klasy, rozmawiamy z trenerem MKS Łucznik, Piotrem Guszpitem. Pytamy m. in. o podsumowanie rundy trenerskim okiem, formę zespołu, największe piłkarskie nadzieje w strzeleckim klubie oraz szanse biało – czerwonych przed zbliżającym się mundialem.
Jakie zadania przed sezonem stawiał przed trenerem prezes Tomasz Wilczyński?
P.G.: Strać się grać w piłkę najskuteczniej jak można. Czyli róbmy punkty, najwięcej ile się da i po rundzie zobaczymy co dalej. Po wzmocnieniach, które latem nastąpiły w Łuczniku (doszli: Norbert Rajnos, Kuba Tomczak, Hubert Dolat, Bartek Pacułt, Michał Sobecki, Mateusz Izbicki i Sebastian Bierka) można było być optymistą. Może w końcu powalczymy o awans do Okręgówki? Myślę, że mamy dobrą pozycję do walki o awans.
Jedenaście zwycięstw i dwie porażki, to bilans rozegranych spotkań w rundzie jesiennej, trudno nie być niezadowolonym?
P.G.: ………. (tu słynne 8 sek. ;-)) Moja ocena tego wyniku jest oczywiście pozytywna, ale i tak pozostawia mały niesmak. Mogło, a właściwie powinno być bez porażki. W Drezdenku nie wyszliśmy z szatni na pierwszą połowę i na początek meczu dostaliśmy dwa dzwony, które ustawiły mecz. Strzeliliśmy co prawda na 2:1 (gol Brunckera), a po przerwie Izbicki mógł doprowadzić do remisu, ale nie trafił z najbliższej odległości. W piłce nożnej dominuje jedna zasada: niewykorzystane sytuacje się mszczą. Jak Ty nie strzelasz to Tobie strzelają. I tak też się stało, dostaliśmy na 3:1 i po meczu. Zupełnie inaczej było w Bobrówku. Gdybym mógł cofnąć czas, to zmienił bym ton odprawy przedmeczowej. Zawodnicy powinni wiedzieć o co chodzi. Moje słowa wywołały w chłopakach odwrotne reakcje od oczekiwanych, a ich efekt był dla mnie porażający. Na boisku widzieliśmy zespół chłopców do bicia, a nie facetów, którzy wychodzą po swoje. Trudno. Jak się okazało był to jednorazowy epizod, o którym zawodnicy szybko zapomnieli, dając tego dowód w następnym meczu z Rąpinem, gdzie w 89 min stracili gola na 2:2, a w doliczonym czasie gry strzelili na 3:2. Czyli bardzo dobra reakcja zespołu na utratę bramki.
Choć wyniki mówią same za siebie, często gra całego zespołu wyglądała chaotycznie, łatwo traciliśmy piłkę, brakowało jej poszanowania, przytrzymania. Z czego to wynika?
P.G.: Też Pan to zauważył? Hmmm. „Pokaż mi swoją drugą linię, a powiem Ci jaki masz zespół”. To też stara piłkarska prawda. Nasza druga linia w najlepszym ustawieniu w środkowej strefie ma średnio niespełna 19 lat (Partyka, Dolat, Bruncker). A to jest serce drużyny. Ci chłopcy nie mają żadnego doświadczenia z gry z lepszymi i cwańszymi zawodnikami. Cały czas się uczą. Widzę postęp w ich grze, ale na to trzeba czasu i doświadczenia. Drugą przyczyną słabej gry drużyny jest podejście do treningów (3 razy w tygodniu!). Tutaj jednak zakończę swój wywód merytoryczny. Powiem tylko, że na treningach pojawia się stała grupa 6-7 chłopców, z których 3 aspiruje do gry w pierwszej jedenastce. Zdarzają się treningi, gdzie uczestniczy ponad 15 zawodników, ale to nieliczne jednostki treningowe z taką obsadą.
Wprowadzenie 4/5 piłkarzy po przerwie, bramkarza do napadu, to dość odważne decyzje. Ciągle szuka pan recepty na zespół?
P.G.: Ciągle szukam najlepszych rozwiązań. W Dobiegniewie do przerwy przegrywaliśmy 0:2. Należało odpowiednio zareagować. Szykowałem 2 zmiany, ale podszedł do mnie Norbert Rajnos i powiedział, że jak pójdzie do ataku to tego meczu nie przegramy. Zaufałem mu i jak się okazało dobrze na tym wyszliśmy. Natomiast zmiany 4/5 a nawet 6 zawodników w meczu uważam za jak najbardziej naturalne przy takiej kadrze. Na każdym meczu mieliśmy komplet na ławce rezerwowych i tylko od sytuacji na boisku zależało, kiedy dokonam zmian. Były mecze, że niektórzy zawodnicy nie dograli do zakończenia pierwszej połowy. Gorzej by było gdyby nie było ławki rezerwowych. A tak, my ją mamy i jako trener korzystam z niej jak tylko jest ku temu potrzeba.
Kto spośród piłkarzy zrobił na panu największe wrażenie, a kto musi bardziej przyłożyć się do pracy?
P.G.: Najlepszym w przekroju rundy jesiennej okazał się Maciek Partyka. I chyba nie jestem to odosobniony w tej ocenie. Dodam jeszcze, że Maciek był dla mnie najlepszym zawodnikiem również wiosną! Mogę go przedstawiać jako przykład zaangażowania w to co robi. Jest prawie na każdym treningu i zasuwa na zajęciach aż miło patrzeć. Wzór do naśladowania dla wszystkich, choć sam ma dopiero 18 lat. Największy walczak i najwięcej wybieganych kilometrów na boisku. Ciekawie wprowadził się Hubert Dolat, ale od meczu z Górkami Noteckimi grał coraz słabiej. On powinien mocniej przyłożyć się do treningów. Dużo spodziewałem się po kolejnym leniuchu czyli Wiktorze Brunckerze, ale sprawy zawodowe wykluczyły go z kilku meczów. „Bruno” ma spory potencjał, ale nie wykorzystuje go tak jakby mógł. Wie czego od niego oczekuję i na ile mu „głowa” pozwala to mam przyjemność oglądać jak gra. Jednak gdy sił zaczyna brakować to i gry z jego strony nie widać. Jak widać wymieniona trójka to serce drużyny, które nie bije jednak tak jak bym chciał. Może wiosną zacznie bić miarowo. Poza wymienionymi chłopakami mogę resztę tylko pochwalić za to co dają w meczach, pomimo tego, że nie zawsze mogą trenować. Mogę stwierdzić, że gdyby cała drużyna trenowała systematycznie te 3 razy w tygodniu, dziś spoglądalibyśmy na tabelę naszej grupy z samego jej szczytu. Czego wszystkim zawodnikom, działaczom i kibicom szczerze życzę.
Straciliśmy najmniej bramek spośród wszystkich zespołów, ale lider (Lubuszanin II Drezdenko) i trzeci LZS strzelili dwa razy więcej goli. Mamy dobrą obronę, ale brakuje nam skuteczności w ataku?
P.G.: Tak, to prawda. Cierpimy na brak tak zwanego rasowego egzekutora. U nas bramki strzelali zawodnicy z każdej formacji, od bramkarza do nominalnego napastnika. Jak by tak bliżej przyjrzeć się naszym wynikom to widać, że 6 meczów wygraliśmy tylko jedną bramką, 2 mecze dwiema bramkami, i 3 trzema. Największy wynik to 4:1. Ale biorąc pod uwagę efekt końcowy, to mogę mieć piąty czy nawet szósty bilans bramkowy jeśli będę miał najwięcej punktów. Fajnie byłoby wraz z wynikami podziwiać piękną grę swoich zawodników. Nie oszukujmy się, nas interesują punkty, a tych trochę udało się nam wywalczyć.
Teraz przerwa w rozgrywkach. Kiedy rozpoczynacie okres przygotowawczy przed rundą rewanżową i jak będzie on wyglądał?
P.G.: Nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Bo nie wiem co dalej. Po ostatnim meczu musiałem zamienić z prezesem Tomaszem Wilczyńskim kilka słów, bo po meczu w Bobrówku docierały do mnie z zewnątrz dziwne sygnały. Wobec tego daliśmy sobie czas do Świąt Bożego Narodzenia na końcowe rozmowy. Tyle w tej sprawie.
Na co dzień pracuje pan w gorzowskim magistracie jako dyrektor Wydziału Sportu. Ma Pan duże doświadczenie w zarządzaniu sportem. Jak ocenia Pan organizację klubu MKS Łucznik?
P.G.: Szczerze podziwiam prezesa Wilczyńskiego. Przecież ten człowiek mimo piastowania funkcji Prezesa jest też „dyżurnym” kierownikiem drużyny, czasem „służbą medyczną”, a nawet noszowym czy służbą porządkową na meczu. Nie mam żadnych zastrzeżeń do prezesa i ludzi bezpośrednio zaangażowanych przy organizacji meczów tj. pani Edyta Kurlapska czy pan Edward Kuś. Przydałaby się prezesowi pomoc w postaci osoby, która odciążyłaby w czynnościach, których nie powinien wykonywać. Jakiś kierownik drużyny mocno zaangażowany w sprawy klubu. Tak bym to widział, ale nie mam na to wpływu.
Sze